Wyprawa rowerowa po Bałkanach

Bałkany zawsze kojarzyłem z wysoką temperaturą – nie tylko tą na termometrze. Zmęczone trudną historią miasta, ślady kul wbitych nienawiścią w tynki budynków, na których naprawę nie stać ich mieszkańców od dziesiątek lat. Naprzeciw tej wizji stają ludzie o gorących sercach, tak podobnych do naszych, polskich. Dlatego zdecydowałem się na podróż po tym wspaniałym regionie.

 

Zatoka kotorska podczas wyprawy na Bałkany

Pakowanie i planowanie

Postawiłem na tradycyjne sakwy rowerowe – przednie i tylne, mały i lekki namiot i solidny rower trekkingowy z hydraulicznymi hamulcami. Obawiałem się, że przy dużym obciążeniu i wysokiej temperaturze zwykłe tarczówki mogą nie dać rady. Ostatecznie bagaż z rowerem ważył około 50 kilogramów. Biorąc pod uwagę fakt, że sam ważyłem wtedy nieco ponad 60 kilogramów wiozłem ogromne obciążenie. Planu nie miałem. Chciałem jechać na południe Chorwacji, a potem do Czarnogóry – i to w zasadzie tyle.

Chorwacja, czyli morze, morze i jeszcze raz turyści

Wycieczkę rozpocząłem we Wrocławiu wsiadając do busa, który zawiózł mnie bezpośrednio do Splitu. Po dotarciu na miejsce znalazłem się w innym świecie. Przystanek położony był w samym centrum -mnóstwo turystów, wysoka temperatura i piękne morze. Bezpieczny azyl polskiego busa zniknął za rogiem, a ja zostałem z sakwami, rowerem do złożenia i zapaleniem ucha, którego nabawiłem się od klimatyzacji. Choć była dopiero 10 rano nie było mowy o pokonaniu dużego dystansu.

 

Zdecydowałem się opuścić miasto i znaleźć najbliższy camping. Przy składaniu roweru zauważyłem awarię tylnego hamulca. Cały płyn wyciekł co sprawiło, że obawiałem się o skuteczność hamowania. Ostatecznie nie byłem w stanie naprawić usterki – po prostu nie było gdzie. Serwisów rowerowych w Chorwacji czy Czarnogórze nie widziałem ani razu, a Internet dzień po dniu rozwiewał moje nadzieje na ich znalezienie. Co zaskakujące, przedni hamulec zdał egzamin śpiewająco nawet w górach.

 

Widok na Dubrownik

 

Chorwacja to piękny kraj, o długiej i urozmaiconej linii brzegowej. Niestety z roku na rok ceny idą w górę, a natłok turystów widoczny jest nawet w najmniejszych miasteczkach. Z rowerowego punktu widzenia nadmorska część Chorwacji jest zupełnie nieprzystosowana do wycieczek rowerowych. Nie istnieje żaden szlak, a jedyna drogą jest zatłoczona Jadranska Magistrala. Niemniej wycieczka po tym kraju obfituje w ciekawe miejsca. W miejscowości Omiś odbiłem od głównej drogi i skierowałem się w górę rzeki Cetina. Nie odpuściłem sobie orzeźwiającej kąpieli. Licznik pokazywał bowiem 45 stopni, a ja pochłaniałem ogromne ilości wody, a żeby na pewno jej nie zabrakło wiozłem cały czas pięciolitrową butlę.

 

Pierwsze dni były ciężkie i wymagały dostosowania się do wysokich temperatur, dlatego pokonywałem krótsze odcinki po 60-70 kilometrów dziennie tak, że w porze obiadowej byłem zazwyczaj na napotkanym po drodze campingu. Na mojej trasie znalazł się piękny Dubrownik, którego stare miasto w całości zostało wpisane na listę UNESCO. Pożegnałem Chorwację i ruszyłem do Czarnogóry.

 

Widok na most na Bałkanach

Zatoka Kotorska, kaniony, góry - Czarnogóra

Po przekroczeniu granicy dotarłem do Zatoki Kotorskiej – wyjątkowego miejsca na mapie Bałkanów. Cały krajobraz został wpisany na listę UNESCO i zupełnie się temu nie dziwię! Czarnogóra przywitała mnie również mniejszym ruchem turystycznym, co było wybawieniem po kilku dniach jazdy w szumie aut. Bardzo ciekawiło mnie jak całość prezentuje się z góry. Sprawdziłem mapę, znalazłem drogę i stanąłem naprzeciw trudnej decyzji. Jechać w góry czy nie? Wiedziałem, że czeka mnie ogromny wysiłek, a nagroda w postaci widoków jest niepewna. Nie miałem monety więc spytałem pierwszego napotkanego mieszkańca: jechać w góry czy pozostać nad morzem?

 

Odpowiedź brzmiała: góry, dlatego już po chwili wspinałem się na szczyt przełęczy oraz w kierunku miasta Cetynia. Nie żałowałem tej decyzji. Widoki w stu procentach zasługiwały na podjęty wysiłek. W górach coraz rzadziej można było spotkać ludzi, ale za to bardzo przyjaźnie nastawionych. Naprawdę wiele otuchy dodaje pomachanie i uśmiech – pamiętajcie o tym widząc kolarzy wspinających się na przełęcze.

 

Zatoka kotorska na Bałkanch

 

Zachęcony powodzeniem górskiej eskapady znów wybrałem trudniejszą drogę, tym razem wokół Jeziora Szkoderskiego. Przez niemal 50 kilometrów towarzyszyła mi piękna panorama, a dodatkowo w ślad za mną nie jechały już auta. Sam, otoczony pięknem przyrody na rowerze – czy można chcieć czegoś więcej? Przelotem odwiedziłem jeszcze

Albanię i zawróciłem do Czarnogóry w stronę pasma górskiego Durmitor.

 

Najpierw jednak odwiedziłem stolicę Czarnogóry – Podgoricę. Stolice zazwyczaj kojarzą nam się z przepychem, zabytkami lub atrakcjami. Podgorica nie ma żadnej z tych cech. Bez żalu opuściłem miasto podążając kanionem wzdłuż rzeki Moraca, a następnie Tary. Wywarły one na mnie duże wrażenie. Zresztą kanion Tary uznawany jest za jedną z największych atrakcji Czarnogóry. Dotarłem na słynny most Durdevica osiągający 172 metry wysokości. Sama konstrukcja robi wrażenie, a widok, który się z niej rozpościera… po prostu musicie to zobaczyć!

Bośnia i Hercegowina – nieokiełznane piękno

Cóż, odwiedziny u braci Bośniaków uznaję za zdecydowanie zbyt krótkie. Kraj ten zapamiętam jako jedno z tych miejsc, do którego trzeba wrócić i odkryć jego uroki w pełni. Ceny noclegów również były bardzo atrakcyjne. Dwa euro za noc na campingu tuż przy rzece? Tylko w Bośni! Kilka razy goniły mnie psy, częściej czułem potworne spaliny w miastach, ale ten kraj ma w sobie przyciągającego. Jedyną wadą było Medjugorie, które niczym wyrwane z chińskiej bajki pełne było tandety i plastiku.

 

Dwie kultury – muzułmańska i chrześcijańska przeplatają się i uzupełniają. Miło widzieć takie połączenie religii w wersji pokojowej choć o pokoju w Bośni ciężko mówić. Świadczą o tym liczne tablice z informacjami o zaminowanych polach, ślady kul na domach i nieustanne dążenia różnych stron do autonomii. To smutne, że z Bośnią i Hercegowiną kojarzymy najpierw Sarajewo, a dopiero później Mostar, Stolac, Wodospad Provalije czy Blagaj. To miejsce i jego mieszkańcy zasługują na więcej naszej uwagi.

 

Moją podróż zakończyłem w Chorwacji w tym samym miejscu, w którym ją rozpoczynałem. Ledwie zahaczyłem o Bałkany, ale zdążyłem się w nich zakochać.

 

Mostar na Bałkanach

 

Po wyprawie oraz dwóch latach pracy jako przewodnik wycieczek rowerowych otworzyłem własne, rowerowe biuro podróży – B-bike – wyprawy rowerowe. Zapraszam więc i Ciebie, drogi czytelniku na wycieczkę razem ze mną po bałkańskiej ziemi. Będzie bus, śniadania i noclegi na kwaterach – dzięki temu znajdziemy więcej czasu na zwiedzanie i zachwyty nad perłami Bałkanów. Zapraszam więc i Ciebie, drogi czytelniku na wycieczkę razem ze mną!

 

Bałkany rowerem – wycieczka rowerowa do Czarnogóry i Bośni

Powiązane artykuły

zamknij [x]