Wyprawa rowerowa - Izrael, Palestyna i Jordania

Nie od dziś wiadomo, że naszą firmę tworzą pasjonaci dwóch kółek. Byli oraz aktywni zawodnicy, trener kolarstwa oraz cała rzesza osób mocno wkręconych w rowerowy świat. Jeden z nich by odpocząć wybrał się na urlop, ale nie byle jaki urlop. Spakował rower, namiot, śpiwór, sakwy, jedną parę butów i ruszył wraz ze swoim kolegą na wyprawę rowerową do Izraela, Palestyny i Jordanii.

 

Wyprawa rowerowa do Izraela, Palestyny i Jordanii

 

Postanowiliśmy przepytać go, aby uzyskać trochę informacji na temat: logistyki, przygotowania fizycznego oraz samego kierunku podróży i przygód, które ich spotkały.

 

A: Marek, skąd wziął się pomysł wyjazdu i dlaczego akurat taki kierunek?

 

M: Okres, w jakim chcieliśmy wyjechać, czyli druga połowa listopada, mocno nas ograniczał pod względem temperatury i długości dnia. Z bliższych kierunków zostało nam do wyboru tylko południe Europy lub Afryka północna, czyli basen Morza Śródziemnego. Wstępny plan zakładał Maroko, jednak po odwiedzeniu go w czerwcu tego roku przekonałem się, że nie jest to bezpieczne miejsce dla rowerzysty. Mam tu na myśli kulturę kierowców i ilość samochodów na drogach. Wybór padł więc na Izrael, Palestynę i Jordanię.

 

A: Jak tam jest pod koniec listopada? Czy pogoda Wam dopisała?

 

M: Zdecydowanie tak. Mieliśmy sporo szczęścia, bo listopad to początek pory deszczowej w tym regionie. Przez deszcz musieliśmy pewnego dnia przełożyć wyjazd o 2 czy 3 godziny. Dzień później padło w nocy na pustyni, ale namiot rozbiliśmy pod skałą, więc zupełnie nam to nie przeszkadzało, a innym razem burza zatrzymała nas na godzinę. Mogę śmiało stwierdzić, że deszcz ani trochę nie pokrzyżował naszych planów. W pozostałe dni było ciepło i słonecznie. Temperatury nad morzem sięgały 25 stopni, a na pustyni położonej ponad 1000m n. p. m. około 18-20 stopni.

 

Trasa rowerowa w Izraelu

 

A: Jest to teren płaski, czy górzysty?

 

M: Trasa, którą sobie wyznaczyliśmy liczyła ponad 700km długości i około 8000m przewyższenia, czyli płasko na pewno nie było. Dolecieliśmy do Tel Avivu położonego nad Morzem Martwym czyli 0m. n. p. m i tam spędziliśmy noc. Tego samego dnia udaliśmy się do Jerozolimy i Betlejem położonych prawie 800m wyżej, by kolejnego dnia zjechać do Jerycha znajdującego się w depresji 150m poniżej poziomu morza.

 

W depresji spędziliśmy kolejne trzy dni jadąc wzdłuż Morza Martwego, które jest najniższym miejscem na świecie położonym 413 metrów pod poziomem morza. Z kolei ostatni nasz kluczowy punkt wyprawy, czyli czerwona pustynia Wadi Rum, położona jest ponad 1400m wyżej. Do Ejlatu zjechaliśmy nad poziom morza, by ostatniego dnia dostać się na lotnisko położone 800m wyżej. Jak widać były to ciągłe podjazdy i zjazdy.

 

Mur w Izraelu

 

A: Opowiedz coś więcej o pustyni. Jak się tam jeździ rowerem i czy jest jakaś baza noclegowa?

 

M: Wadi Rum jest skalną pustynią charakteryzującą się piaskiem o mocno czerwonym zabarwieniu. Można się tam poczuć jak na Marsie. To właśnie tutaj nagrywano sceny do takich produkcji jak: „Czerwona Planeta”, „Marsjanin”, „Prometeusz”, czy „Gwiezdne Wojny – Łotr 1”. Koszt wjazdu dla obcokrajowców to 10 dinarów, czyli około 50zł. Studenci płacą 10zł. Można też wykupić usługi przewodnika i nocleg w jednym z licznych schronisk rozsianych po całym Wadi. Od bardzo skromnych szałasów i namiotów po futurystyczne, ekskluzywne kopuły wyposażone w szklany dach i klimatyzację.

 

Czerwona pustynia w jordanii

 

Można oczywiście rozbić się byle gdzie. Nas wszyscy przewodnicy zaczepiali i gdy tylko usłyszeli, że chcemy się rozbić sami wszyscy stwierdzali, że przyjdzie wielki deszcz i tylko w ich schronisku będziemy bezpieczni. Rozbijanie się w korytach strumieni nigdy nie jest dobrym pomysłem, ale bez problemu możemy znaleźć ogromną ilość wyżej położonych miejsc, w których będziemy bezpieczni.

 

Co do samej jazdy, to na objuczonych rowerach i niewielkim bieżnikiem jest ciężko. Wadi Rum to bez wątpienia raj dla Fat Bike’ów. My trochę przejechaliśmy, trochę popchnęliśmy nasze rowery i rozbiliśmy się naprzeciw najbardziej luksusowego ze schronisk, mając niewiarygodnie piękny widok z namiotu. Następnego dnia pozostawiliśmy nasze rowery za skałą pod którą spaliśmy i udaliśmy się na pieszą, około 15km wycieczkę. Widoki są niesamowite, a pustynia uważana przez wielu za najpiękniejszą na świecie. Zdecydowanie warto odwiedzić to miejsce.

 

Rozbijanie namiotu na czerwonej pustyni

 

A: Jak byliście przyjmowani przez tubylców? Spotkały Was jakieś nieprzyjemne sytuacje?

 

M: W pierwszym mieście po przekroczeniu granicy Izraelsko-Jordańskiej zostaliśmy obrzuceni kamieniami, a Kuba zepchnięty z roweru przez jordańskie dzieci i nastolatków. Jak się później dowiedzieliśmy, prawdopodobnie te dzieci myślały, że jesteśmy z Izraela, a w telewizji oglądają jak Palestyńczycy walczą z Izraelem wykorzystując do tego kamienie. Jak widać propaganda działa, a one chciałby być takie jak ich bohaterowie. Nie było to bezpieczne. Dość duży kamień trafił mnie w nogę co odczuwałem przez następne kilka dni. Policja kazała nam się uśmiechać i niewiele sobie z tego robiła. Co ciekawe gdy tylko dojechaliśmy do kolejnej granicy z Palestyną to wszystko się zmieniło. Dzieci wciąż zwracały na nas uwagę, ale nie były zbyt nachalne i już do końca wyprawy nie poleciał w naszym kierunki ani jeden kamień.

 

Z kolei dorośli byli zupełnie inni. Gdybyśmy korzystali ze wszystkich zaproszeń na herbatę, to daleko byśmy nie zajechali. Tym bardziej, że zazwyczaj kończyło się zaproszeniem na nocleg. W Izraelu spotkaliśmy parę, która miała swoje korzenie w Polsce, a Pani Ania w wieku dwóch lat wyemigrowała z Polski do Izraela. Mimo to mówiła trochę w naszym języku. Zaprosili nas na rozmowę i obiad. W Palestynie pod sklepem podszedł do nas człowiek, który zaoferował nocleg w swoim warsztacie. Zadzwonił do swojego brata, który mimo, że w Polsce studiował przeszło 20 lat temu, mówił doskonale po Polsku i ciężko było zgadnąć, że to Palestyńczyk, a nie Polak. Później jeszcze wiele razy byliśmy zapraszani na jedzenie i nocleg. Jest to typowe zachowanie wśród mieszkańców Bliskiego Wschodu, z którym miałem do czynienia wiele razy w przeszłości.

 

Trasa rowerowa w Palestynie

 

Ciekawą sytuację mieliśmy w Akabie, gdy już po zmroku chcieliśmy wyjechać z miasta i rozbić się gdzieś na obrzeżach. Zatrzymało się przed nami auto, a ze środka wysiadł Arab imieniem Nail i niemal wybłagał, abyśmy dali mu się podwieźć chociaż 10km. W końcu ustąpiliśmy i w rezultacie przejechaliśmy prawie 30km. Po drodze dowiedzieliśmy się, że Nail jest głową wioski położonej niedaleko starożytnego miasta Petra, a jego brat, z którym miałem okazję chwilę porozmawiać telefonicznie jest parlamentarzystą i znajomym króla Jordanii, którego wszyscy napotkani przez nas Jordańczycy kochają.

 

Gdy się rozstaliśmy ruszyliśmy na poszukiwanie noclegu. Zostaliśmy zatrzymani przez patrol policji. Kuba dostał do ręki telefon i musiał wytłumaczyć oficerowi jednostki, że wszystko jest w porządku, niczego nam nie brakuje, a ludzie są dla nas uprzejmi. Następnego dnia szukając sklepu trafiliśmy do jednostki, w której znajdował się ambulans, wóz strażacki i wyposażeni w karabiny maszynowe żołnierze. Na początek dali nam chleb, owoce, oranżadę i pozwolili zjeść w budce strażniczej. Następnie zaprosili do gry w siatkówkę, a na koniec dostaliśmy herbatę i kolejne zaproszenie gdy będziemy wracać z Wadi Rum. Podsumowując muszę przyznać, że ludzie byli po prostu wspaniali i nawet ten incydent z dziećmi nie zepsuje tego obrazu.

 

Ścieżka rowerowa na pustyni w Palestynie

 

A: Jak trzeba się przygotować do takiego wyjazdu? Jaki typ roweru i sprzęt jest potrzebny?

 

M: Wszystko zależy od założeń wyjazdu i terenu w jakim chcemy się poruszać. Na drogi asfaltowe i utwardzone gruntowe najlepszym wyborem będzie rower trekkingowy na kołach 28 cali i oponach o szerokości około 35mm. Na drogach leży wiele szkła i niewielkich, ostrych, metalowych przedmiotów, więc warto zainwestować w dobre opony z wkładką antyprzebiciową. Nasz bilans to jedna przebita dętka u mnie i chyba 6 u Kuby, ale miał opony właśnie bez tej wkładki. Wszystkie dziury udało się jednak załatać za pomocą łatek.

 

Do przewozu bagażu niezbędne będą sakwy. W zależności od ilości zabranego sprzętu mogą to być tylne sakwy o pojemności 60l lub dodatkowo przednie o pojemności 30l. My korzystaliśmy z tylnych sakwy oraz worka o pojemności około 20l, który kładliśmy na bagażnik. Do tego niewielkie torebki przypinane do ramy, do których chowaliśmy drobiazgi oraz telefon i dokumenty. Najważniejsze, aby asortyment, który zabieramy był przemyślany, a rower w 100% sprawny. Wcale nie musi być to ultralekki rower na wysokiej klasy osprzęcie.

 

Zjazd nad morze martwe w Jordanii

 

A: Jakie plany na przyszły rok?

 

M: Jeszcze o tym nie myślałem, ale po głowie chodzą mi Bałkany lub Kirgistan.

 

A: Dziękuję za rozmowę!

Powiązane artykuły

zamknij [x]