Rowerzyści - subkultura z kulturą? Czyli jak wspólnie wspierać się na trasie

Czy pamiętacie słynny utwór "Polska" Kultu? Przyszedł nam do głów, kiedy zastanawialiśmy się nad sytuacją rowerzystów nad Wisłą. A mianowicie..


"...i nocne sklepy z mlekiem i ja patrzę - co też się dzieje pod sklepem?

Tłum przystawia komuś do twarzy pięści, żądają dla niego kary śmierci"

 

 

Rowerzyści jako subkultura z kulturą

 

 

Mocne? Wchodzimy na jedną z popularnych stron o motoryzacji. A tam bijący po oczach nagłówek: "Ustąpił pierwszeństwa rowerzyście - i gorzko pożałował". Okazało się, że obdarowany pierwszeństwem cyklista prawie przejechał ludzi na przejściu. Ile odebraliście ostatnio sygnałów, że rowerzysta ma po prostu źle i pod górkę w kraju nad Wisłą? Na ścieżki, bo tak. Z chodników - bo nie wolno. Z daleka od aut - bo można dostać kilka słów. Stajemy się subkulturą - mimo iż rowerów coraz więcej, ludzi na nich też sporo, jesteśmy traktowani jak zło konieczne, które ma bezosobową formę - co jest oczywiście nieprawdą. Subkultura z kulturą? Nie do końca - ale i na pewno nie definitywnie negatywna. Oto kilka słów w naszej obronie.

 

 

Kukułcze jaja - czyli dlaczego wszyscy jeżdżą, a nikt nie uważa

Każda, ale to każda grupa społeczna ma w swoich szeregach jednostki wybitne i słabe. Nie jesteś świetnym człowiekiem, bo jesteś chirurgiem, prawnikiem, mechanikiem, politologiem czy aktorem. Dotyczą Cię takie same słabości, nerwy i frustracje. Mamy różną osobowość i nikt nie jest lepszy przez to, że jeden jeździ autem a drugi hulajnogą. Posiadanie samochodu nie zwalnia z myślenia i nie czyni nas lepszymi. Tak samo rowerzysta nie jest z definicji mądrzejszy ani głupszy, lepszy czy gorszy jako człowiek - ale już mniej chroniony, to na pewno. Każde spotkanie z ważącym ponad tonę samochodem jadącym więcej niż 50 km/h to dla nas śmierć, kalectwo lub uszczerbek na zdrowiu, z którym długo będziemy walczyć. Chcielibyśmy, by poziom porozumienia był maksymalnie wysoki, aby nie było między nami problemów - ale są. I będą.

 

Jadąc na rowerze wielu zwalnia hamulce - przestają się skupiać i koncentrować. Dlatego nasze własne "subkulturowe" słabości musimy ogarniać sami. Tyle że dochodzi tu czynnik ludzki - i jeśli komuś zwrócimy uwagę, to nie ma znaczenia czy mamy rację. Redakcyjny kolega jedzie autem przez wieś - w drugą stronę, podmiejską drogą zasuwa nieletni bez kasku, z telefonem w jednej ręce, oraz - uwaga! - kubełkiem z piciem ...w drugim ręku. Zawraca, dogania, wysiada - zwraca uwagę, grzecznie, spokojnie, z troski. Słyszy kilka nieprzyjemnych słów oraz reprymendę od mamy chłopca, która akurat nadjeżdża swoim autem. Wniosek - nie zwracam uwagi, bo to bez sensu. Potępiamy to, ale nie robimy za wiele, by to zmienić. Do słuchania rad potrzebna jest pokora, do ich wydawania - wiedza, najlepiej poparta kilkoma bliznami. Rwetes podnosi się, gdy dochodzi do tragedii. A gdy opada kurz i wysychają łzy - nadal jest tak samo.

 

 

Kolarz na podjeździe

 

Bez znieczulenia - jak się wspierać na trasie?

Rowerzystów łączy to, że są jednakowo słabo chronieni przed następstwami czyjejś lub własnej nieuwagi. Właśnie dlatego powinniśmy się wzajemnie wspierać. Czasami to wsparcie to zwykłe machnięcie ręką - banalne pozdrowienie sprawia, że czujemy się mniej bezbronni na szosach czy ścieżkach. Dajemy też sygnał - "patrz, koleżanko - kolego, jestem, widzę Cię, szerokiej drogi". To doskonała sytuacja, by przekazać komuś informacje o zagrożeniu - na drogach jest ich mnóstwo: dziury, roboty, wypadki, pogoda. Wszystko może mieć znaczenie - pomagamy więc sobie nawzajem.

Szukanie drogi

sztandarowy przykład wzajemnego zrozumienia. Nieważne czy jedziesz właśnie z lasu, gdzie ujeżdżałeś korzenie i hopki, czy z treningu na szosie i nie chcesz zwolnić poniżej wyśrubowanej średniej. Widzisz, że ktoś szuka drogi - pomóż, wskaż kierunek, nocleg, sklep: to może bardzo pomóc. Wśród tych, którzy jeżdżą na dłuższe wyprawy, nawet w dobie cyfrowych map i nawigacji można się zgubić albo nie otrzymać aktualnych informacji. Przykład? Wyprawa dookoła Polski AD2021 - redakcyjny kolega otrzymuje od miejscowej Pani na rowerze informację jak objechać rozkopaną drogę, mimo iż nawigacja mówi że przejazd jest ok.

Wsparcie techniczne

W razie spotkania kogokolwiek z awarią zatrzymaj się obok. Dlaczego? Bo często samotni podróżujący nie poproszą o pomoc. Z kolei ci, których awaria zmusiła do zejścia z roweru oczywiście sobie poradzą, ale jeszcze jeden rower przy nich to zawsze sygnał dla kierowcy auta za Wami, że coś się dzieje: sto razy może się to nie przydać, a za sto pierwszym uratować komuś życie.

Wsparcie w dżungli

nazwijmy tak wszystkie niefortunne wydarzenia na drogach, które prowadzą do niekontrolowanej agresji. Nie bójcie się interweniować i uspokajać - pamiętajcie, że auto to półtorej tony blachy i stali, a za kółkiem siedzi w nim tak samo niedoskonały człowiek jak Wy. Puściły mu nerwy? OK, zdarza się - starajmy się jednak zachować spokój, rozsądek, tonować nastroje. Może on też jest inny niż wsiada na rower? To trochę mniej popularne myślenie niż to, że rowerzyści są wszystkiemu winni. Wszyscy jesteśmy uczestnikami dróg.

 

 

Rowerzysta w trakcie treningu szosowego

 

Kalkulacja ryzyka

Każde szkolenie pierwszej pomocy mówi jednoznacznie: nie pomagaj, jeśli ma to Ci grozić. Oceniajmy sytuację w jakiej się znajdujemy na chłodno, starajmy się panować nad emocjami: komuś może to bardzo pomóc. Kierowcy nas nie lubią - bo najczęściej sami nie jeżdżą rowerami. Ci, którzy to robią, utyskują na jakość chodników i ścieżek (krawężniki, kostka, dziury), ale jednocześnie po wejściu za kierownicę uważają, że cała droga należy do nich. I teraz prosta kalkulacja - jednego rowerzystę łatwo "zaskoczyć" i zakrzyczeć, domagając się niemożliwego. Jeśli będzie nas dwóch, trzech, czterech i jedziemy prawidłowo, jest o wiele mniejsze ryzyko, że ktoś zrobi nam krzywdę.

 

Często formułuje się wobec nas wnioski typu "zjeżdżaj na ścieżkę" albo "jeździj po polach". Kolarze MTB - czy my każemy przeciętnemu Kaziowi kupić Land Rovera, bo ma kałużę pod domem? Nie. Dlatego nie dajmy się zwariować - niezależnie od rodzaju jazdy, stylu i ubioru, kształtu roweru i koloru ramy jesteśmy rowerzystami, jesteśmy cyklistami, kolarzami, jeździmy bo kochamy. Niech to będzie wspólny mianownik - a różnice zostawmy nad jego kreską.

 

 

Zjazd rowerem po szosie

 

Zachowaj kulturę - rowerowa grupa wsparcia

Zaczęliśmy Kazikiem, skończmy Kennedym, który doskonale puentował różnice międzyludzkie. "Wszyscy jesteśmy tacy sami" - mówił wiosną 1963, prawie sześć dekad temu - "wszyscy oddychamy tym samym powietrzem, wszyscy troszczymy się o przyszłość naszych dzieci, wszyscy zamieszkujemy tę małą planetę i wszyscy jesteśmy jednakowo śmiertelni". Czy to nie wciąż aktualne? Nam wydaje się, że bardzo. Wspierajmy dwa kółka wszędzie, gdzie są - radą, sugestią, ostrzeżeniem, zwróceniem uwagi: możemy uratować komuś zdrowie i życie. To od nas zależy, jak się nas postrzega, nawet tam gdzie politycy chcą uszczęśliwiać nas niefortunnie zrobionymi ścieżkami z krawężnikami wielkości stodoły. Nawet tam, gdzie nie umiemy się przełamać, by się do kogoś odezwać: "masz kapcia", "nie jedź tam, był wypadek", "jeśli nie znajdziecie noclegu, zadzwońcie do mnie - pomogę".

 

Niezależnie od tego, czy jesteśmy za kierownicą, czy na siodełku, jedno pozostaje dla nas najważniejsze i zawsze powinno pozostać: bądźmy dla siebie ludźmi. To najbardziej istotna część wszelkich sporów i kształtowania rzeczywistości w ten, a nie inny sposób. To od nas zależy, jak ona będzie wyglądać - i nieważne, czym się aktualnie poruszamy.

 

Powiązane artykuły

zamknij [x]